Wolfram - wywodzi się z języka niemieckiego jako połączenie „wilka” i „kruka”. Skoll - nordycki dla legendy o wilku, znalezionym w pogoni za słońcem. Wulfgar - co w języku angielskim oznacza „wolf-like spear”. Ulrich - „Female Wolf” w języku angielskim. Raoul - co w języku angielskim oznacza „red wolf”.

Kilka dni spędza na polowaniach, spacerach. Podczas jednej przechadzki z Tunią uzmysławia sobie, że tylko ona ze wszystkich mieszkających w dworku kobiet nie jest związana z nim żadnymi wspomnieniami. Jej postać zlewa mu się z postacią Feli. Pewnego dnia Wiktor całuje Tunię. Zaskakuje go jednak jej reakcja, jaką jest śmiech. Czuje się dotknięty. Upływają następne dni. Podczas powrotu z lasu, Wiktor jedzie powozem z Julcią. Mężczyzna, chcąc przywołać dawne, magiczne chwile z nią spędzone, dotyka jej dłoni. Z przerażeniem czuje, że kobieta ta nie wywołuje już w nim takich emocji jak dawniej; czuje banalność całej sytuacji. Rozmawiają o rzeczach mało istotnych, by ukryć zmieszanie. Przez parę dni Wiktor pozostaje w Rożkach. W nocy nawiedzają go zmysłowe sny, a także myśli na temat własnej osoby i własnego życia. Przyszedłszy do Wilka, zastaje w domu Zosię. Dziewczyna jest dla niego nieprzyjemna, przyznaje, że nigdy go nie lubiła. Już jako dziecko cieszyło ją to, że Wiktor nie potrafił rozeznać się sytuacji, którą nazywa „ciuciubabką”. Mówi, że i teraz znów jest w ich domu bohaterem. Słowa te mają wydźwięk negatywny; dziewczyna dodaje, że mówi mu to wszystko dlatego, że tak naprawdę nic go to nie obchodzi. Wiktor stwierdza, że tymi słowami całkowicie go odmieniła. „Lato się we mnie przełamało” – mówi. Wiktor czuje się samotny. Wbrew sobie ulega pokusom Joli. Przygoda ta znów wydaje mu się banalna, tym bardziej, że jak stwierdza, „była to już bardzo spóźniona historia”. Postanawia wyjechać. Próbuje zatrzymać go ciotka; proponuje aby przedłużył swój urlop. Sugeruje mu, że powinien zmienić swój tryb życia. Wiktor czuje oburzenie. Przed samym sobą utwierdza się w słuszności dokonanych wyborów życiowych. Wybrał swoją drogę i postanawia ją kontynuować, pomimo tego, że nie jest ona łatwa. Praca w Stokroci niekiedy go nudzi; przekonuje jednak siebie, że każde życie niesie za sobą trudności. Życie panien z Wilka także nie jest lekkie. Każda z kobiet ma swoje własne zmagania. Po kilku dniach opuszcza Wilko. Czuje jednak wielki żal - za tym co bezpowrotnie mija. Teraz zdaje sobie sprawę z tego, że nie potrafił dawniej dostrzec szczęścia. Nie kochał, gdyż bał się uczuć. strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 -Polecasz ten artykuł?TAK NIEUdostępnij
\n \n postać z panien z wilka
Był reżyserem "rozkochanym w aktorach", uruchamiał ich wyobraźnię, dawał wolność, inspirował, udzielał niezapomnianych wskazówek, miał Lista słów najlepiej pasujących do określenia "amerykański kuzyn wilka":SZAKALKOJOTLISTYGRYSANDRZEJWILKOŁAKPIESŻUBRNANDUOCELOTPEKARIROSOMAKKRUKZAJĄCSKUNKSKARPKARIBUIBISBIZONEMU "Panny z Wilka" to polsko-francuski film psychologiczny z 1979 roku w reżyserii Andrzeja Wajdy, będący adaptacją opowiadania: Mirona Białoszewskiego Antoniego Słonimskiego Jola – najładniejsza z sióstr. W rozmowie z Wiktorem wyznaje, że nigdy się w nim nie kochała, lecz stanowił on dla niej pewnego rodzaju autorytet moralny i jego oceny swoich postępków oczekuje do dziś. Zdaniem Wiktora Jola jest kobietą łatwą. Jest mu obca mentalnie, lecz podoba mu się fizycznie. Teraz Wiktor próbuje nawiązać romans, mimo że nic do kobiety nie czuje. Jola często przebywa w podejrzanym męskim towarzystwie. Według Wiktora kobieta zwyczajnie się puszcza i jest niemoralna. Jola jest mężatką. Jej mąż nigdy nie przyjeżdżał do Wilka. Bezdzietna. Jest krótkowidzem. Wada ta z wiekiem pogłębia się i kobieta czasem nosi laseczkę, co ją postarza, choć nadal nie wpływa na jej atrakcyjność.
Mówiło się o Wajdzie. Nie przypuszczałam nawet, że kiedykolwiek się z nim spotkam" - opowiadała aktorka (w rozmowie z PAP w 2006 r.). Swoje pierwsze spotkanie z Wajdą Seniuk wspominała tak: "Kiedy angażował mnie do +Panien z Wilka+ nie posłużył się kierownikiem produkcji, ani nikim innym. Zadzwonił do mnie osobiście.
{"type":"film","id":1125,"links":[{"id":"filmWhereToWatchTv","href":"/film/Panny+z+Wilka-1979-1125/tv","text":"W TV"}]} powrót do forum filmu Panny z Wilka 2012-04-13 01:59:06 ocenił(a) ten film na: 10 Oczywiście film już za same zdjęcia, klimat i chyba ostatnią świetną rolę Olbrychskiego ma 10 na starcie :-).Moja mała ocena postaci Wiktora, oczywiście będą SPOILERY, więc jeżeli ktoś jest przed seansem, to polecam nie czytać by się nie wszystkim problemy Wiktora ze swoim własnym życiem (czerpie bowiem, powiedzmy- satysfakcje tylko z zarządzania majątkiem) biorą się według mnie z jego biseksualizmu z nakierowaniem na homoseksualizm, oraz niesamowitego starcie mamy Wiktora, który jest ciężko załamany po stracie przyjaciela (pytanie czy tylko?), mota się straszliwie, miałem wrażenie, że oglądam mężczyznę po utracie miłości w tragiczny sposób. Uwidacznia się nam już na samym początku jego egocentryzm, wszędzie mówi tylko "ja" "ja" "ja", nie mamy zdania o tym, że przejmuje się tym, iż jego przyjaciel pozostał właściwie sam w chorobie. Wiktor zdaje się kochać "niewłaściwą" miłością nie tylko przyjaciela, ale i może przede wszystkim samego siebie- i to końcu za poleceniem doktora wraca tam gdzie się wszystko dla niego zaczęło- do pan Wiktor wraca do wujostwa, i co oczywiste, nie może sobie odpuścić wstąpienia do sąsiadów, dlaczego?Zwykła wizyta? Nie, już na samym początku mówi: "myślałem, że nikt tu o mnie nie pamięta...", by zaraz z satysfakcją usłyszeć, że wspominają go codziennie :-). Nakarmiony tym jedzie do wujostwa, gdzie również prowokuje "wydarzenie".Następnego dnia wstępuje do Wilka, gdzie zdaje się mieć nadzieje, ze będzie robił furorę niczym przed laty, bezowocnie chodzi z kąta w kąt w poszukiwaniu towarzyszki, w końcu odrzucony znajduje ukojenie w osobie Tuni, podobnej do Feli, i chyba tylko dlatego się nią propos Feli, na spacerze widzimy scenkę na cmentarzu (btw. jak jestem na wsi, to też chodzę po cmentarzach). Reżyser sugeruje nam, że Fela nie pożegnała się ze światem normalnie, tylko przez samobójstwo- mianowicie leży pod płotem, tam gdzie noworodki i samobójcy. Ruben wstrząśnięty wygania Tunie, i zajmuje się Fela się zabiła? Niespełniona miłość do egocentrycznego, nieokreślonego seksualnie, w gruncie rzeczy tchórzliwego Wiktora (zabija się po jego ucieczce sprzed laty).Dalej widzimy już tylko motaninę głównego bohatera, seryjnie odrzucanego przez niegdysiejsze adoratorki, czego znieść nie może "lato się we mnie przełamało" mówi w końcu. Po drodze wykorzystuje biedną Tunię, dlaczego?Może by sprawdzić, czy wszystko z nim w porządku? Może by zaspokoić ból i wyrzuty po Feli w jakiś sposób?Rani tylko biedną dziewczynę, zakończenie mieliśmy niemal otwarte, bałem się, ze skończy jak Fela (zresztą w rzeczywistości niestety skończyła...), napięcie i domysły tego typu również sugerował uważam, że mimo wszystko Wiktor jest bi?Opowieść o jego jednonocnych igraszkach z jedną z panien, homoseksualista by czegoś takiego nie robił, on zdawał się (zdaje po latach) zaburzony, zaskoczony, nie chciał tego wówczas jego egocentryzm mamy dowodów bronić go wojna, która niszczy zawsze, ale sam Wajda nie sugeruje takiego rowiązania nie skupiając się właściwie w ogóle na tym i podsumowując bardzo mi się ten film podobał, bajeczne zdjęcia (ach...), świetna muzyka, i bardzo fajnie zbudowana i zagrana główna postać. Brawo!PS. Dobrze, że skopiowałem ten txt przed wysłaniem, bo jak to bywa na FW "nie znaleziono strony o podanym adresie", ciekawe ile interesujących tekstów przez to straciliśmy... (nie sugeruję, że moj jest nadzwyczaj interesujący naturalnie ;)). spiwi Bardzo ciekawa interpretacja, szczególnie dotycząca egocentryzmu. Szkoda tylko Daniela, bo ja bym zamienił "chyba" na "z pewnością", jeżeli chodzi o jego ostatnią świetną rolę filmową. spiwi ocenił(a) ten film na: 10 Kamileki Hmm nie jestem jego szczególnym fanem i nie widziałem wielu jego filmów po 80 roku (parę włoskich tylko, wiadomo- słabych (oglądało się je dla pięknych aktorek- np. Francesca Dellera :_))), btw. Włosi do dzisiaj wszędzie wciskają piękne panie, nawet do studia w meczach piłkarskich, nie wiadomo po co :_D), jego polskich ról nie widziałem za wielu, ale z tego co widziałem... no szału nie robił. Nawet w Dekalogu III (w serii gdzie prawie wszyscy zagrali świetnie) zagrał słabo, bardzo wiem co się stało, a szkoda. W latach 60 i 70 podobał mi się szalenie. spiwi Tę panią widziałem w filmie "Kłamczucha" :P Włosi tacy są, tam wszędzie są piękności nieważne film, teatr, teleturniej czy mecz ligi włoskiej :D spiwi W Twoim doszukaniu się problemów Wiktora w jego możliwym biseksualizmie i egocentryzmie może być wiele wprowadzenie do filmu Iwaszkiewicza jest mglistą sugestią autobiograficzności. Zwraca się także uwagę na fakt, że pisząc "Panny z Wilka" Iwaszkiewicz miał lat trzydzieści parę i zatem można dopatrywać się postaci Wiktora samego pisarza, gdyż Ruben zbliżał się właśnie do czterdziestki. Natomiast podczas kręcenia filmu Iwaszkiewicz miał już lat 84. Niejako obserwuje siebie młodego z perspektywy czasu. Towarzyszy Wiktorowi od samego początku- scena na cmentarzu, pojawia się także w środku filmu, a na koniec bardzo mocno zostaje zaakcentowana jego obecność. Jeśli ktoś nie kojarzy wizerunku pisarza, to i tak poczuję, że ten stary człowiek musi być kimś ze względu na tę sugestię wierności doświadczeniu pisarza, który jak wiemy mgliście określał swoją biseksualną orientację (nazywając ją homoseksualną) możesz mieć wiele racji. Także uderzył mnie duży egocentryzm Rubena. W opowiadaniu jest to nieco inaczej przedstawione- tam wydaje się być człowiekiem, któremu "życie przelało się przez palce", pełnym rezygnacji, może obojętności. A w filmie Wiktor jest pewny uczuć wilkowskich panien, ma pewnego rodzaju satysfakcję, wie o swojej dużej roli, jaką odegrał w ich życiu. Wie o swojej wielkości i mocy w tym miejscu- może dlatego tam wraca. użytkownik usunięty ocenił(a) ten film na: 9 spiwi Przyjaciel Wiktora Rubena, który zmarł, nie był tylko przyjacielem. W opowiadaniu (które czytałem nie wiem ile razy) jest napisane, że tylko ów "przyjaciel" mówił mu, że ma piękne oczy, dostrzegał jego urodę, mówił mu komplementy, a nikt inny nie robił tego. Bardzo subtelnie Iwaszkiewicz przemycił biseksualizm bohatera. Biseksualizm, ponieważ w opowiadaniu Wiktor przespał się z Jolą, w filmie tego nie ma. Poza tym w opisie uczuć po odejściu przyjaciela jest wiele wskazówek. Wiktor Ruben jest bardzo wrażliwy i subtelny, uczuciowy. Iwaszkiewicz dla mnie jest mistrzem nad mistrzami. To jest baaardzo sensualne, trzeba znać Iwaszkiewicza, żeby dostrzec te niuanse. Podobnie opisywał "przyjaciół" w Kochankach z Marony. Ja skupiłem się tutaj na biseksualizmie Rubena, ale przecież nie to jest najważniejsze w opowiadaniu, ale bardzo ważne w jego postrzeganiu świata. "Biseksualizm, ponieważ w opowiadaniu Wiktor przespał się z Jolą, w filmie tego nie ma." - a co się dzieje po zgaszeniu światła przez Wiktora?:) Nie wszystko musi być pokazane, ale wiadomo jakie "konsekwencje" oznacza taki kadr. użytkownik usunięty ocenił(a) ten film na: 9 Kamileki A tak, zgadza się. Może Maja Komorowska nie chciała scen łóżkowych :) użytkownik usunięty ocenił(a) ten film na: 9 spiwi Nie dostrzegłem tego, że Fela popełniła samobójstwo (mówię o filmie, w opowiadaniu wyrażnie jest napisane, że zmarła na hiszpankę); bardzo dobre spostrzeżenie; teraz rozjaśniło mi się wiele rzeczy, ta niechęć panien do Wiktora i jednocześnie pożądanie. Jak większość biseksualistów, Wiktor jest egocentrykiem. spiwi Rzeczywiście, bardzo ciekawa interpretacja. Mnie do głowy nie przyszło, że ubolewanie Wiktora nad śmiercią przyjaciela było podyktowane pożądaniem. Zrozumiałam to w ten sposób, że Wiktor po raz pierwszy zmierzył się ze śmiercią, o której nie myślał dotychczas za wiele. To przyszło nagle i niespodziewanie, pociągnęło za sobą próbę zmierzenia własnych osiągnięć i podsumowania straconych szans. Udał się więc do Wilka. Jego egocentryzm był dla mnie nieznośny. Myślę też - i tu moja interpretacja - że był przyczyną jego samotności i poczucia nieszczęścia. Chciał mieć wszystkie panny z Wilka, ciągle podsycał namiętność każdej z nich, na żadną nie mogąc się zdecydować. W rezultacie nie dostał żadnej. Zainteresowanie panien było źródłem jego lepszego samopoczucia, nie było w tym dwustronności. Nie przejął się nadto losem biednej Kazi, chorobą Julci i nieszczęściem Joli. W opowieść Zosi o nieszczęsciu Feli nie chciał uwierzyć, ponieważ musiałby wziąć za jej śmierć odpowiedzialność. Wiktor wiedział też dobrze, że Tunia może zrobić sobie to samo, co Fela. Nie obchodziły go uczucia panien, a także zdrowie tego, że zieję tu trochę nienawiścią, to mój stosunek do Wiktora nazwałabym bardziej litością. Miotał się, sam ze sobą nie mogąc sobie dać rady. Biedak!Moim zdaniem Maja Komorowska była w tym filmie wszystkim! depassavent Iwaszkiewicz podobno był homoseksualistą, więc interpretacja @spiwi bardzo ciekawa. słyszałem też pewną anegdotkę na temat skamandrytów. jeden z nich spóźnił się na spotkanie w kawiarni pod picadorem. odpierając zapytania kolegów powiedział:"spódniczki panowie, spódniczki!"a Iwaszkiewicz na to:"a co szkoci przyjechali?" ;) justyna_orzelska Ja to po prostu sumuję postac Wiktora Rubena jako orignalną kreację postaci zwykłego hipstera. Tylko, że Jarosław Iwaszkiewicz dzięki swojemu talentowi literackiemu stworzył taką postac dużo wcześniej niż określenie "hipster" weszło do użycia i stało się modne. No i kontynent nie ten, ale to już szczegół we współczesnym świecie. użytkownik usunięty ocenił(a) ten film na: 6 justyna_orzelska To podobno spóźnił się Słonimski ;) spiwi W opowiadaniu Iwaszkiewicza Fela umarła na hiszpankę „10 lat temu", więc w 5 lat po odjeździe bohatera. W filmie nie żyje już od lat 15 – liczne wskazówki każą się adresatowi domyślać, że popełniła samobójstwo pod wpływem nieszczęśliwej miłości do Wiktora. Ale jeśli któraś z sióstr jeszcze to Wiktorowi pamięta to tylko Zosia, pilna czytelniczka romansu dla pań zatytułowanego „Strażnik wrót". Fela pochowana jest "pod ogrodzeniem", a nie w grobowcu, kiedyś tak chowano samobójców. spiwi Bardzo ciekawa interpretacja. Fela zmarła na hiszpankę - tak przynajmniej napisał Iwaszkiewicz. Ale za milczeniem sióstr w filmie kryje się coś więcej - być może u Wajdy faktycznie popełniła samobójstwo. Szukane hasło do krzyżówki: "postać z utworu "Panny z Wilka"" ma dokładnie 32 znaków. Dla tej definicji znaleźliśmy dokładnie 1 haseł. Bezpieczeństwo.
Wiktor Ruben – czterdziestoletni mężczyzna pracujący jako zarządca majątku, w którym wakacje spędzają ociemniałe dzieci, czuje się zmęczony i chory. Jego lekarz wysyła go na urlop. Ruben przyjeżdża do swoich krewnych, u których nie był 15 lat. Powrót wywołuje u niego pełno nostalgicznych wspomnień z lat młodości. Młodości, którą brutalnie przerwała wojna. Spotykając kuzynki, z którymi spędził dwa lata przed wojną rozmyśla nad upływającym czasem i przywołuje wspomnienia „panien z Wilka”. Wiktor Ruben jest człowiekiem samotnym, ciężko pracującym. Powrót do Wilka, przebywanie z kuzynkami sprawia, że zaczyna zastanawiać się nad czasem, który upłynął. Nad osiągnięciami swojego życia. W jego wspomnieniach często gości wojna. Wojna, która wywarła na nim niezatarty ślad. Trzy tygodnie spędzone w Wilku zmieniają go. Uświadamia sobie, że nigdy nikogo nie kochał, bo bał się podjęcia ryzyka. Ma wrażenie, że ostatnie 15 lat nie były rzeczywiste, a prawdziwe były lata tuż przed wojną.
UPOLUJ WILKA - FORTNITE WYZWANIE POSTACI STRASZNA BAJKA - SEZON 8 ROZDZIAŁ 2 - Kolejne wyzwanie @Kompulsator za 30 000 EXP🔔Wiesz że mam już swój kod twórcy Lista słów najlepiej pasujących do określenia "mniejszy od wilka":SZAKALZIEMIAODNOGAOWCASZNUROSADAPIESWIRUSREDUKCJAAZJAZAJĄCKAWKAMAKOLĄGWAKWARKGMINAPIANINOMINIPOŁOWAZWIERZEZOP postać z "Panien z Wilka" ★★★★★ JAMA: nora wilka ★★★ KIEŁ: niejeden w pysku wilka ★★★ KOJA: łóżko wilka morskiego ★★★ TROP: ślad łapy wilka ★★★ MORDA: pysk wilka ★★★ WYCIE: zawodzenie wilka ★★★ LIKAON: król Arkadii, zamieniony w wilka ★★★ SZAKAL: ssak podobny do wilka ★★★ WACHTA
1wstęp Od początku swojego istnienia film czerpał z dorobku innych dziedzin sztuki. Najpierw z wiedzy odnoszącej się do tworzenia obrazów i fotografii, a potem stał się komentarzem, pewnego rodzaju ilustracją do pierwowzoru literackiego. Szybko jednak adaptacja filmowa stała się samodzielnym dziełem sztuki. Czym zatem jest adaptacja filmowa? Słowo adaptacja pochodzi od łacińskiego ,,adaptera” - co znaczy przystosować. Jest to przetworzenie utworu, zmiana jego cech, właściwości, form, kształtu, języka, sposobu prezentacji fabuły, dokonania w celu dostosowania dzieła początku swojego istnienia film czerpał z dorobku innych dziedzin sztuki. Najpierw z wiedzy odnoszącej się do tworzenia obrazów i fotografii, a potem stał się komentarzem, pewnego rodzaju ilustracją do pierwowzoru literackiego. Szybko jednak adaptacja filmowa stała się samodzielnym dziełem sztuki. Czym zatem jest adaptacja filmowa? Słowo adaptacja pochodzi od łacińskiego ,,adaptera” - co znaczy przystosować. Jest to przetworzenie utworu, zmiana jego cech, właściwości, form, kształtu, języka, sposobu prezentacji fabuły, dokonania w celu dostosowania dzieła np. do oczekiwań i potrzeb jakiejś grupy odbiorców lub do wymogów nowej formy przekazu. Czyli adaptacja filmowa to proces przetwarzania dzieła literackiego, w dzieło filmowe. Adaptacją nazywamy także rezultat tego procesu, a więc sam film. Warto jeszcze dodać, że utwór filmowy będący adaptacją, jest oparty o tekst literacki nieprzeznaczony pierwotnie do filmu. Adaptacji podlega najczęściej literatura beletrystyczna pisana prozą, rzadziej dzieła dramatyczne czy utwory poetyckie. Oryginał może być przeniesiony na ekran bardzo wiernie, może być oparty na motywach danego dzieła literackiego, najczęściej jednak adaptacja jest filmową interpretacją dzieła literackiego. Język filmu operuje innymi znakami niż język literatury. Jest bardziej złożony. Film oddziałuje za pomocą obrazów, układów, linii barw za pomocą dialogów, a także za pomocą muzyki. Wszystko to jest w filmie stopione w jedną nową całość. Szczególną i główną cecha filmu jest ruch. Jest on ukazany w filmach wszechstronnie. Ruchome są poszczególne obrazy na ekranie. Porusza się także kamera , która dokonuje zdjęć tych obrazów, a wreszcie istnieje ruch obrazów pomiędzy sobą(montaż). Różnorodność języka filmu znacznie różni się od możliwości którymi dysponuje pisarz. A zatem dokonując adaptacji filmowej reżyser może zastosować cztery typy zabiegów adaptacyjnych.: może zredukować pewne elementy, dokonać inwersji niektórych elementów, ich wymiany lub uzupełnienia (wzbogacenia) o nowe elementy. 2 Jako przykład adaptacji filmowej chciałbym przedstawić ekranizacje Panien z Wilka w reżyserii A. Wajdy. Opowiadania Iwaszkiewicza cieszą się niesłabnącym zainteresowaniem, twórców filmowych a także czytelników. Przyjrzyjmy się zatem jakie problemy musiał przezwyciężyć reżyser dokonując tej adaptacji. Warto pamiętać, że dzieła Iwaszkiewicza nie były przecież pisane z myślą o filmie tak jak scenariusze filmowe. Wybrane opowiadanie to historia Wiktora Rubena który po śmierci przyjaciela udaje się na wieś by odpocząć i ukoić nerwy. Podróż ta staje się dla niego swoistą podróżą w czasie, zaczyna wspominać wydarzenia sprzed 15 lat, szczególnie Wilko z sąsiedztwa. Mieszkały tam panienki, siostry, do których Wiktor przychodził jako korepetytor. Wiktor rozkochiwał w sobie te panienki, wzbudzał w nich pierwsze niezapomniane uczucia i pozostawił w ich życiu wiele wspomnień, stał się pewnego rodzaju symbolem, legendą, dla mieszkańców Wilka. Był to nie wątpliwie najpiękniejszy okres w życiu bohatera, on także przeżywał pierwszą miłość, przyjaźń. Był młodym energicznym człowiekiem, miał w sobie wiele zapału do pracy, nauki, wiele planów na przyszłość, wiele zainteresowań. Wszystko to zostało zniweczone przez wybuch wojny i wyjazd Wiktora. Gdy po 15 latach odwiedza Wilko, po tak długiej nieobecności, Wiktor uświadamia sobie jak bardzo zmieniło się jego życie, że mogło potoczyć się ono zupełnie inaczej gdyby związał się z którąś z panien z Wilka. W świadomości Wiktora obrazy z przeszłości mieszają się z obrazami z teraźniejszości. Wszystko to jednocześnie uświadamia mu, że przeszłości nie da się cofnąć. Można przywołać wspomnienia ale trzeba pogodzić się z tym, że nastąpiły w ich życiu istotne zmiany. Wiktor wie, że musi żyć dalej mimo że wiele w życiu utracił, zwłaszcza w sferze uczuciowej. Jakich zmian dokonał reżyser w stosunku do tego opowiadania? Pierwszą rzeczą, która jest bardzo widoczna, to wprowadzenie dodatkowej postaci, która pojawia się w początkowych oraz końcowych partiach filmu. Jest to starszy mężczyzna, osoba, która nie wypowiada ani jednego słowa. Niejako z boku obserwuje głównego bohatera, przygląda mu się, wydawało by się z pewną nostalgią ale też z sympatią. Postać tą możemy interpretować np.. jako samego Wiktora już u kresu życia, który dokonuje jeszcze raz analizy tego co przeszedł. W postać tę wcielił się sam autor opowiadania Jarosław Iwaszkiewicz, w ten sposób akceptując niejako zmiany których dokonał reżyser. W opowiadaniu Iwaszkiewicza Wiktora unieruchamia niejako śmierć przyjaciela, bohater nie może otrząsnąć się po tym zdarzeniu. Od uderzenia przedwczesną śmiercią zaczyna się także fabuła filmu. Kolejną zmianą w stosunku do opowiadania jest brak retrospekcji. Reżyser całkowicie z nich rezygnuje. W opowiadaniu wydarzenia z przeszłości i teraźniejszości nieustannie się przeplatają, niemalże nakładają się na siebie. Na filmie o rzeczach z przyszłości bohaterowie rozmawiaj, ale czynią to na ogół dosyć zdawkowo. Pewne zmiany dotyczą postaci jednej z sióstr – Zosi. Postać tę gra Stanisława Celińska. Filmowa Zosia nienawidzi Rubena, ponieważ jest przekonana, że Fela popełniła samobójstwo z miłości do Wiktora samobójstwo. Ostrość sądów Zosi wobec Wiktora ma źródło w jego poprzednim pobycie w Wilku. Miała wtedy dopiero 12 lat, ale doskonale czuła, jakie nadzieje z osobą Wiktora wiążą siostry. Jako jedyna doskonale dostrzega jego wady – brak odpowiedzialności, strach przed podejmowaniem decyzji, brak świadomości konsekwencji własnych czynów. Zosia zaczyna pogardzać Wiktorem jeszcze bardziej kiedy widzi, że rozkochuje on w sobie najmłodszą siostrę Tunie. Aby nadać dworkowi w Wilku jakąś tajemnice, reżyser zdecydował się na kolejną zmianę. W jego wersji Fela popełniła z miłości do Wiktora samobójstwo. Wie o tym jedynie Zosia i dlatego tak ostro krytykuje bohatera. Reżyser rozbudowuje znacznie wątek z Tunią. Film pięknie ukazał samotność tej młodej dziewczyny. Mimo różnicy lat Tunia obdarzyła Wiktora silnym młodzieńczym uczuciem i chce wiązać z nim poważne plany. Nie potrafi pogodzić się z tym, że Wiktor tak po prostu wyjeżdża z Wilka. Wszystkie siostry przeżywają moment wielkiego strachu przed niebezpieczeństwem – śmiercią Tuni. Tak samo jak w opowiadaniu Tunia nie popełnia samobójstwa. W rolę Wiktora wcielił się Daniel Olbrychski. Moim zdaniem jest to ciekawa kreacja, wnosząca do filmu nastrój melancholii. Zwróciłem uwagę na interesujące odegranie pewnych scen które zapadają w pamięć. Ciekawa jest np. niewielka scena badania lekarskiego – świetnie oddaje ona ,, rozdźwięk między rytmem pośpiechu życiowego, a rytmem wewnętrznych uczuć przyjaźni”. Postać ta jest pełna delikatności wobec sióstr. Widocznie jest też, że Wiktor jest jak gdyby nie obecny myślami. Niezapomniane są także role kobiece. Kazię zagrała Krystyna Zachwatowicz – przedstawiała ona wielką miłość przeciętnej, pełnej kompleksów kobiety, bardzo pracowitej, wartościowej, ale nie atrakcyjnej zewnętrznie, cierpiącej z tego powodu. Dla Kazi przyjazd Wiktora jest odnowieniem dawnych uczuć, ale upatruje ona w nim także szansy na wyrwanie się z obecnego życia. Gwiazdorska i niezapomniana jest także obsada pozostałych sióstr. Anna Seniuk to filmowa Julcia. W książce w postaci Julci i jej stosunku do Wiktora ważne są wspomnienia, ale reżyser i w tym wypadku zrezygnował całkowicie z retrospekcji. Przeszłość powraca w scenie w pokoju Julci, ma przymknięte oczy, zwiewną koszulkę. Światło jest przyciemnione i bohaterowie rozmawiają o dawnych wspólnych nocach. Rola Anny Seniuk jest pełna kobiecości, ciepła. Kolejna rola siostry to Jola – w tę postać wcieliła się Maja Komorowska. Aktorka miała niełatwe zadanie, odegrania gadatliwej, nerwowej ciągle zakochanej w Wiktorze postaci. Jednocześnie musiała to być postać pełna piękna i jeszcze wspomnieć, że tak naprawdę adaptacja ta jest wierna wobec tekstu pierwowzoru, większość dialogów jest zaczerpnięta wprost z opowiadania, uwzględnione są wszystkie postaci oraz większość ważnych Wajdy spotkał się z wielkim uznaniem nie tylko w Polsce. Uzyskał nawet nominację do Oskara. Jednocześnie spotkał się także z krytyką i niepochlebnymi opiniami. Tak czy inaczej było to duże wydarzenie w dziejach polskiej kultury. Myślę , że na ten sukces złożyło się kilka elementów: znakomita gra aktorów, ale także np. piękna nastrojowa muzyka, na którą składają się utwory Karola Szymanowskiego oraz pomysłowa scenografia Alana Starskiego. Przede wszystkim operowanie światłem a także ukazanie pewnych detali – zarówno strojów jak i rzeczy – mebli, obrazów, sprzętu kuchennego, porcelany, także krajobrazu, który zmienia się współgra z przeżyciami bohaterów. Film ten tak jak i opowiadanie Iwaszkiewicza jest bardzo nastrojowy, pobudza do rozmyślania nad czasem, który wciąż płynie, choć niektóre chwile chcielibyśmy zatrzymać. Po lekturze dzieła Iwaszkiewicza i obejrzeniu filmu nasuwa się jednak wniosek, że proza Iwaszkiewicza jest trudna do zaadaptowania dla potrzeb filmu. Na pewno film nie jest w stanie zastąpić dzieła literackiego na podstawie, którego powstał. Warto, zatem sięgnąć zarówno po książkę jak i po film, pozostaniemy jak ich bohaterowie pobudzeni do rozmyślania o upływie czasu, cenie miłości i ulotności ludzkiego zdaniem jest to udana adaptacja. Pewne zmiany i interpretacje które wprowadza reżyser pozwalają zachować nastrój panujący w opowiadaniu. Wydaje mi się jedynie, że film byłby dużo ciekawszy gdyby sceny z przeszłości zostały przywołane, a nie jedynie zatem. Omówiona przeze mnie adaptacja jest interpretacją reżysera ale pozostaje wierna oryginałowi. Reżyserowi udało się przenieść na ekran dzieło nie przeznaczone pierwotnie do filmu. Andrzej Wajda wspaniale opowiedział historię już raz opowiedzianą przez Jarosława Iwaszkiewicza.
postać z utworu "Panny z Wilka" WAJDA: do Oscara były nominowane: Ziemia, Panny z Wilka, Człowiek z żelaza i Katyń. (1926-10.10.2016) Iwaszkiewicz:

na zdj. Adam Nawojczyk i Anna Radwan "Panny z Wilka" wg Jarosława Iwaszkiewicza w reż. Agnieszki Glińskiej z Narodowego Starego Teatru w Krakowie na Kaliskich Spotkaniach Teatralnych. Pisze Tomasz Domagała na stronie niezwykłe w teatrze, gdy ogląda się spektakl po raz czwarty, a on znienacka zaskakuje. Zwłaszcza, że ma się już w takiej sytuacji jakąś opinię, coś się w nim lubi, czegoś nie. Podczas kaliskiej prezentacji Panien z Wilka poruszyły mnie niezwykle dwie sceny (na chwilę porzuciłem w sobie recenzenta). Pierwsza to rozmowa Wiktora Rubena Starszego (Adam Nawojczyk) z Kazią (Anna Radwan). Najpierw trzeba jednak naświetlić trochę jej kontekst w spektaklu. Status Rubena wydaje się tutaj nieoczywisty. Panny bowiem przejmują główną narrację opowieści, spychając głównego bohatera do narożnika. Ciągle pozostaje on ważną postacią opowieści, aczkolwiek jego status zależy od panien, które używają go do opowiedzenia swoich wersji tej samej historii. Ruben staje się więc nie tyle bohaterem, ile aktorem grającym samego siebie w przedstawieniach wilkowskich kobiet. W zależności więc od „spektaklu” raz jest statystą (Tunia), raz epizodystą (Zosia, Kazia), a dwukrotnie gra główną rolę (Julcia, Jola). Żeby nie było mu jednak zbyt łatwo, wilkowskie „reżyserki” (vide Agnieszka Glińska) dorzucają mu „konkurencję” w postaci młodszej wersji jego postaci, granej znakomicie przez Szymona Czackiego. Ruben zostaje więc w tym teatrze zdegradowany, role bowiem, które ma odegrać „rozdwojny” bohater w tych minispektaklach nie pozwalają mu tak naprawdę wyrazić siebie, swoich rozterek. Powstaje wrażenie, że nikogo w sumie w Wilko nie interesuje, dlaczego Wiktor w ogóle się pojawił, co próbuje załatwić. A to dlatego, że tytułowe panny zatrzymały się w tamtym – kluczowym dla ich losów – lecie, za co pośrednio odpowiada Ruben. Dlatego bohaterki w swoich opowieściach wciąż widzą go również w postaci sprzed lat. Czas, który jest tu – zgodnie z ideą patronki spektaklu, Virginii Woolf – głównym bohaterem spektaklu, przestał nagle płynąć. Ruben zdaje się to rozumieć, gdyż sam doznał tego uczucia w momencie straty przyjaciela, Jurka, którego kochał, nie może jednak pojąć, że to on sam zatrzymał czas w Wilko, gdy porzucił majątek, łamiąc serca i życia jego młodym długo te zawiłości fabuły Iwaszkiewicza (oraz samego spektaklu), dla klarowności własnej opowieści o tych dwóch scenach, które mi wczoraj tak zapadły w pamięć. Dialog Rubena z Kazią był wczoraj tak poruszający, gdyż między nim a najstarszą z sióstr narodziła się wreszcie przestrzeń do szczerej, autentycznej rozmowy – wyglądało to tak, jakby Kazia ulitowała się wreszcie nad Rubenem i go wysłuchała. Zauważyła w ogóle, że on tu powrócił, a nie – jak inne panny – że jedynie przyjechał i nigdy nie wyjechał. Adam Nawojczyk – jakby wypuszczając z siebie całą tę złą energię stłamszenia, programowej obstrukcji, braku reakcji na to, że prawdziwy Ruben przybył do Wilka tu i teraz, że przyjechał po lekarstwo, a nie żeby kończyć rozpoczęte opowieści – nie wytrzymuje napięcia i się rozkleja. Krakowski aktor zagrał ten epizod z życia bohatera wstrząsająco. Niezwykłym doświadczeniem było obserwowanie tego momentu, dla mnie być może szczególnym, gdyż przemknęło mi przez myśl, że czekałem na to ponad rok i trzy spektakle, żeby Ruben nie wytrzymał, żeby wyszedł poza role dla niego w tych pięciu etiudach napisane. Można powiedzieć, że w sumie sam jest sobie winien, że zasiał przed laty w Wilko burzę, którą będzie zbierał do końca swoich dni, mnie jednak zrobiło się go żal, i nie dlatego, że jestem mężczyzną, ale że jestem po prostu człowiekiem. Narracja panien, choć potrzebna i ważna, czasem bywa też… nieludzka. A przecież los pokarał już Wiktora dostatecznie. Jak pamiętamy, we wspominanej w spektaklu „Czarodziejskie górze” Manna, Hans Castorp – jawnie powinowaty Wiktora Rubena – poszedł na wojnę i prawdopodobnie poległ w walce. Iwaszkiewicz jest dużo bardziej okrutny wobec swojego bohatera: każe mu z tej wojny wrócić i żyć sceną Panien z Wilka, której nie zapomnę, jest finałowa scena w opowieści Joli. Grana zjawiskowo przez Ewę Kaim bohaterka, do tego momentu charyzmatyczna, frywolna, ironiczna – nagle się otwiera, wyrzuca z siebie gorycz i cierpienie, których źródłem jest dziwna pomyłka Wiktora Rubena. Szedł do sypialni Joli, nie wiedzieć czemu znalazłszy się jednak w pokoju Julci, został tam, żeby potem kontynuować już ten przypadkowy (?) romans. Tym samym złamał serce Joli, która w omawianej przeze mnie scenie rzuca mu to w twarz (a może tylko wyrzuca z siebie), żeby się wreszcie od tego uczucia odrzucenia i ogromnej straty (wszak szczęście było tak blisko!) – uwolnić. Ja zaś, dzięki wspaniałej szarży Ewy Kaim wreszcie odkrywam, że największą zbrodnią Rubena jest to, iż poprzez nieświadome w gruncie rzeczy wybory i gierki zatrzymał w Wilko czas. Choć ten obiektywnie dalej sobie płynął, dla panien się zatrzymał: one wciąż widzą młodego Wiktora, który nie może do Wilka wrócić, bo… nigdy z niego nie wyjechał. Wstrząsająco brzmi w tej sytuacji zapożyczony z „Fal” Virginii Woolf monolog Julci, która ma świadomość, że nie jest już młoda, ale – jesteśmy tego pewni – w lustrze co rano widzi wciąż dziewczynę zakochaną bez pamięci w młodym Wiktorze. Ruben z kolei dopiero zaczyna pojmować, co się dzieje, gdyż strata przyjaciela oraz wojna zatrzymały jego własny czas. Stacza sie więc na jego dno, mając świadomość nieskończoności grozy tej odchłani. Próbuje ratować się wizytą w Wilku, tym antyuzdrowisku, tej jednej wielkiej perwersyjnej parodii Berghof. Czeka go jednak przykra i bolesna niespodzianka: Wilko to jeszcze większa czasowa dziura, do tego taka, w której przychodzi mu grać rolę oprawcy, nie ofiary. Do tego, jak wiemy dzięki naturze teatru, statystowanie, granie epizodów, a jeśli głównych ról, to tylko na zasadach reżyserów nie jest miłe w jakimkolwiek teatrze – a co dopiero w życiu.

Staliśmy bez ruchu. Znaczy się, Chayer i Taktook stali jak sparaliżowani, a ja leżałam na głazie i również zastygłam w bezruchu. Kroki wilka słychać było coraz bliżej i głośniej, ich dźwięk mieszał się z odgłosem bicia naszych serc. W wejściu do jaskini stanęła jakaś wielka, wręcz ogromnych rozmiarów sylwetka. Przystanęła na ułamek sekundy, co jednak nie umknęło "Panny z Wilka" wg Jarosława Iwaszkiewicza Reż. Tomasz Konina Teatr im. Jana Kochanowskiego w Opolu Premierra 21 marca p Opowiadanie Jarosława Iwaszkiewicza uchodzi całkiem słusznie za arcydzieło krótkiej prozatorskiej formy. A z arcydziełami – wiadomo to nie od wczoraj – zawsze trzeba uważać. Warto przenosić je na ekran lub scenę tylko wtedy, gdy ma się ku temu ważny powód. Andrzej Wajda miał i zrobił film niemal dorównujący pierwowzorowi. Tomasz Konina też miał. Opolski Teatr Kochanowskiego może pochwalić się jednym z najlepszych i najbardziej wyrównanych zespołów aktorskich w kraju. Takim zespołem można grać i Czechowa, i Wyspiańskiego. Iwaszkiewicza też – „Panny z Wilka” dają sześciu wykonawczyniom tytułowych ról partie nie do pogardzenia. Można sportretować w nich różne barwy kobiecości, poszukać źródeł rozczarowania, przejrzeć się w lustrze kompleksów wieku, skonfrontować sceniczne postaci z ich zawiedzionymi nadziejami. Tak dzieje się na opolskiej scenie, bowiem Judyta Paradzińska, Aleksandra Cwen, Grażyna Misiorowska, Beata Wnęk-Malec, Grażyna Kopeć i Arleta Los-Pławszewska wykorzystują zapisane w tekście szanse. Wszystkie są piękne, ale ich uroda nie mieści się w oczywistych kanonach. I wszystkie w jakiś sposób złamane, dotknięte, naznaczone. Kobiety na skraju załamania nerwowego – powiedzmy w uproszczeniu. Najciekawiej wypada Jola Paradzińskiej. Z wysiłkiem próbuje poskromić własny temperament, pod zbyt nerwowym śmiechem skrywa rozpacz. Świetna rola. Spektakl Koniny to coś więcej niż sześć kobiecych portretów splecionych w jedną opowieść. Wiktor Ruben (Andrzej Jakubczyk) przybywa do Wilka i nie poznaje tego miejsca oraz jego mieszkanek. Próbuje przywoływać w sobie dawne uczucia, na nowo zachwycić się przeszłością, odbudować w sobie i otaczających go kobietach młodość. Wszystko na nic, bo młodość minęła, Wilko nie jest już dawnym Wilkiem. W ten sposób opolskie przedstawienie staje się gorzką opowieścią o gaśnięciu ludzi i świata. I o tym, że nie da się go odwrócić – nic nie można zrobić. Konina opowiada o tym seriami zapadających w pamięć pastelowych obrazów, udowadniając, że prozę Iwaszkiewicza (a może jednak poezję…) da się przełożyć na język teatru. To bardzo dużo. Gdyby tylko Andrzej Jakubczyk, aktor przecież znakomity, nieco mniej się uśmiechał, bo właśnie tak pokazuje swój zachwyt pannami z Wilka i stosunek do własnych wspomnień. Spektakl Koniny jest pierwszą sceniczną adaptacją opowiadania, ale reżyser postanowił sięgnąć głębiej. Łączy więc „Panny z Wilka” z„Serenite” i „Przyjaciółmi” Iwaszkiewicza, dopisując tym samym dalszy ciąg losów Wiktora. Po części zabieg ten się sprawdza, bo ukazuje życie po życiu bohatera „Panien…” i sytuuje go wobec kanonów sztuki i piękna. Gorzej, gdy chodzi o efekty sceniczne, bowiem w Koninie odzywa się inscenizator operowy. Mamy więc coś w rodzaju baletu, dotąd dyskretna muzyka Radosława Wociala staje się zbyt bombastyczna i gadatliwa. Do tego jeszcze kilka monumentalnych w zamyśle, a jednak tylko pretensjonalnych. Opolskie „Panny z Wilka” dowodzą, że teatr powinien czasem bać się własnej urody. Tak czy inaczej „Panny z Wilka” to spektakl nie do zlekceważenia. Na nowo oswajamy Iwaszkiewicza. Teatr może w tym pomóc. Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL Kup licencję Tdj3L.
  • e4utzuedzc.pages.dev/68
  • e4utzuedzc.pages.dev/22
  • e4utzuedzc.pages.dev/55
  • e4utzuedzc.pages.dev/3
  • e4utzuedzc.pages.dev/4
  • e4utzuedzc.pages.dev/43
  • e4utzuedzc.pages.dev/8
  • e4utzuedzc.pages.dev/38
  • postać z panien z wilka